top of page
T. Ciechanowski.JPG

Z Pamiętnika „Młodego” Plastyka……..

Z wielu wspomnień ucznia Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Łodzi, chciałbym przypomnieć mało znany epizod z życia szkoły, ale jakże żywy w mojej pamięci…

Był to, bodajże rok 1982. Wakacje po pierwszej klasie liceum, spędzałem wraz rodzicami w Zakopanem. Otrzymałem wtedy wiadomość od kolegów z klasy, że właśnie rozpoczynają szkolny plener malarski w miejscowości Ząb położonej w paśmie Gubałówki. Postanowiłem ich odwiedzić. Tak poznałem Panią Profesor Irenę Narolewską i jej męża, którzy sprawowali opiekę nad uczestnikami pleneru. Dzięki ich inicjatywie, podczas tej wizyty spełniło się nieoczekiwanie moje marzenie, przedłużyłem swój pobyt w Tatrach i stałem się uczestnikiem najbardziej elitarnego, licealnego pleneru.

Gościliśmy w dużej i pięknej drewnianej „chałupie” rodziny Strączków, gdzie do okien z jednej strony zaglądały wysokie smreki, splątane kolorowymi łąkami Skalnego Podhala, z drugiej chmury odsłaniające Giewont dzielący panoramę Tatr na część wschodnią i zachodnią. Ten niezapomniany widok towarzyszył nam codziennie podczas artystycznych zmagań w plenerze, podczas posiłków, spacerów, i prac na łące, gdy pomagaliśmy naszym gospodarzom. Jakże często wypełniał on wizjery naszych aparatów fotograficznych, ale najdłużej pozostał w naszej pamięci…

Największą atrakcją pleneru były szalone wyprawy w góry pod czujną opieką Pani Profesor…

…. Był gorący lipcowy dzień. Grupa wprawnych piechurów przemierzając całe Zakopane, wspinając się Boczaniem, dotarła do Murowańca i tu w samo południe delektowała się ciepłym jabłecznikiem z bitą śmietaną. Po krótkiej przerwie, wzdłuż „trasy” Karłowicza docieramy nad Czarny Staw, stąd pod Kościelec, Przełęcz Karb i dalej Doliną Stawów Gąsienicowych. Tu krótka przerwa i planowany powrót do domu…

- Pani profesor, jeszcze troszkę, jeszcze chwila, tu tak ładnie.….

…..a może pójdziemy na Kasprowy ?

….Przełęcz Liliowe, Beskid, Sucha Przełęcz i Kasprowy Wierch. Zejście z Kasprowego Wierchu i Myślenickie Turnie. Tu na tzw. „okazję” - wsiadamy do kolejki linowej i o godzinie 22,00 jesteśmy w Kużnicach. Stąd już idąc, tylko przez całe miasto docieramy pod Gubałówkę. Wjazdem technicznym kolejki o godzinie 22:50 przemieszczamy się w górę. Jeszcze tylko 30 minut drogi i jesteśmy w domu! Tu wielka feta, drogie koleżanki chcąc uczcić nasz powrót przygotowały naleśnikową ucztę…..ile może zjeść grupa młodych plastyków…….? No cóż, odpowiedź na to pytanie zna jedynie nasza kochana Gaździnka, gdy rano poszukiwała swoich miesięcznych zapasów mąki, jajek i smalcu…..

Prawie każdy wieczór spędzaliśmy na zboczu, śledząc kryjące się za górami słońce i czekając na pierwsze światła rozświetlające zakopiańską dolinę. Upływający wolno czas odmierzały, jakby pełzające gąsienice, świecące wagony pociągów przybywających i opuszczających miasto.

Pewnej nocy ta nazbyt długa kontemplacja spowodowała „niezamierzone zamieszanie” . Szybko zapadł wyrok:

- „Pakuj plecak!... Jutro wyjeżdżasz do Łodzi.

To była jedna z najdłuższych nocy w moim życiu……

O świcie z okalających dom łąk zaczęły znikać co najpiękniejsze okazy flory podhalańskiej. Z pomocą niezawodnych koleżanek, powstał największy wonny bukiet, który z niemałym trudem udało się zmieścić w największej ocynkowanej bali jaką do prania używała nasza gospodyni.

Wkrótce wypełnił on całą przestrzeń korytarza przed drzwiami Pani Profesor …………

Wyrok … warunkowo… zawieszono.

Dzięki temu, nie tylko dokończyłem swój pierwszy plener, ale mogłem uczestniczyć w następnej jego edycji w następne wakacje. Tu niezapomnianą atrakcją było nasze prywatne spotkanie z Władysławem Hasiorem i wizyta w jego zakopiańskiej pracowni. / Ale o tym przy najbliższej okazji /

…. Pani Profesor, „wspięła się” z Nas najwyżej , tam gdzie nie sięgają nawet najwyższe szczyty Tatr. Wierzę , że Tam, wśród obłoków maluje Swój najpiękniejszy obraz….

…. przypominając nam o wrażliwości, otwartości i zaufaniu do młodego artysty które, z kolei powinno rodzić odpowiedzialność i kształtować jego charakter na całe życie.

Dzięki Pani Profesor zostałem plastykiem i pedagogiem……

Dziękuję

….Wrażliwość to największy Dar Stwórcy bo najbardziej Nas do Niego upodabnia….

Pamięci Pani Profesor Irenie Narolewskiej

Tomasz Ciechanowski

bottom of page